środa, 16 stycznia 2013

Istambuł, dzień drugi

" Wczoraj o świcie ujrzeliśmy Bosfor. Odblask słońca, padający na miasto, wielkie sprawił wrażenie. Patrzyliśmy, że tak się wyrażę, na rodzący się Konstantynopol, wynurzający się z cienia i mgły. Musieliśmy czekać długo, nim wdano nam nasze rzeczy. Tymczasem podziwialiśmy meczet Ahmeta, potem Seraj i Św. Zofię, która panuje nad wzgórzem, na którym wznosi się Konstantynopol. Łódka przeniosła nas na wybrzeże przedmieścia Galata."

Armand Levy do Władysława Mickiewicza, 23 września 1855

Po wspólnym śniadaniu z Urem, mamą Alptu i Adrianem wyruszyliśmy w stronę Uniwersytetu Marmara, na którym to nasz towarzysz miał egzamin, a mieścił się on po stronie azjatyckiej. Jechaliśmy niecałe dwie godziny, ruch uliczny jest tu zabójczy.
Uniwersytet, podobno najlepszy w dziedzinie wychowania fizycznego w Turcji, jak dla mnie jest mały i chowa się w blasku naszego warszawskiego awfu. Zaczynamy zwiedzać obiekty sportowe, po czym Ur udaje się na egzamin a my kierujemy się do stołówki na lunch.
Po około 1,5 godzinie opuszczamy uczelniane mury, a nasza kompania się powiększyła, dołączyli do nas Mamet Emi i Mert. Ruszyliśmy najpierw nad Bosforn, pogoda tego dnia była piękna, niebo błękitne. Zobaczyliśmy twierdzę, po czym rozpoczęliśmy wspinaczkę na pobliskie wzgórze, gdzie mieści się park z pięknym widokiem.
Na europejski kontynent wróciliśmy promem. Za radą Aykuta zaopatrzyliśmy się w simit dla ptaków, które chętnie o niego walczyły.
Dalej kroczyliśmy w kierunku  Taksim, dzielnicy pełnej kawiarni, barów. Najpierw przejechaliśmy jedną stację historycznym metrem (drugim na świecie) po czym udaliśmy się do wierzy Galata z której rozpościerał się piękny widok, a gra kolorów na niebie dokończyła dzieła cudu :)
Spacerowaliśmy spokojnie główną ulicą spacerową, Istiklal Caddesi. Tu można poczuć się europejsko, a zarazem zobaczyć jak przenikają się kultury. Jeszcze raz zboczyliśmy z trasy, by zajrzeć do katolickiego kościoła, myślę, że było to bardzo ciekawe dla naszych tureckich towarzyszy podróży.
W ten sposób dotarliśmy do pomnika nikogo innego, jak Ataturka, który wieńczy ten deptak. Tu też rozstaliśmy się z Memetem Emi i Mertem, a razem z Urem wróciliśmy do domu.


Kanki, czyli po turecku Bracia :)
na tle Bosforu po azjatyckiej stronie  Istambułu

simit dla mew



drugie najstarsze metro na świecie

na wieży Galata



widok na Istambuł


w kościele św. Antoniego



znów w chuście





1 komentarz: