Wiem, że dawno nie pisałam, co sprawia mi mały kłopot w opisaniu tego, co za nami. Był Sylwester. Zorganizowaliśmy go w naszym mieszkaniu, każdy przyniósł coś do jedzenia, była prawie cała ekipa naszych erasmusów. I było po prostu fajnie. Bawiliśmy się do rana, już w trochę mniejszej grupie. Razem odśpiewaliśmy "What a wonderful world" Luisa Amstronga, zebraliśy się również na balkonie podziwiać fajerwerki, ale ku naszemu rozczarowaniu była tylko głucha cisza, większość Turków nie celebruje tej nocy. Gdy wybiła 1 raz jeszcze wyszliśmy na zewnątrz aby połączyć się z naszymi rodakami :)
Odwiedziliśmy także Mauzoleum Ataturka, bardzo ważne miejsce dla Turków, ciekawa budowla. Oprócz tego spróbowaliśmy kokoreç, a są to: "kawałki wątroby, śledziony, serca i innych podrobów, awinięte w jagnięce flaki" (Wikipedia). Specjalnie, razem ze znajomymi Adriana z uczelni, pojechaliśmy w jedno z najlepszych miejsc, gdzie można spróbować tego tureckiego specjału. No cóż.... wolę po prostu kebapa, chodź cieszę się, że spróbowałam. Podobno ten specyfik jest zabroniony w krajach europejskich, ale nie jestem pewna, czy jest to prawdą...
W niedzielę byliśmy ostatni raz w ankarskim kościele, a potem na wspólnej kawie. Wiem, ze to dla mnie też ważna/ fajna część erasmusa, poznanie polaków z dyplomacji.
Tak mijają dni, na ostatnich spotkaniach, wyjściach, ostatni tydzień to były dla mnie również studia... przed nami ciągle jeszcze Istambuł i Rumunia!
A od wczoraj w Ankarze jest trochę śniegu :)
mauzoleum |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz