środa, 16 stycznia 2013

Istambuł, dzień trzeci

"Żadne żaby nie grają tak pięknie jak polskie." 

Pan Tadeusz, księga ósma (muzeum Adama Mickiewicza w Istambule)

Tego dnia sami z Adrianem wyruszyliśmy w miasto. Dojechaliśmy do Taksim,  gdzie chwilę pospacerowaliśmy i udaliśmy się w drogę do muzeum naszego wieszcza, Adama Mickiewicza. Mieściło się ono na "szemranej dzielnicy", gdzie też zakończył on swój żywot, a w piwnicy budynku mieścił się jego symboliczny grób. Tu na obczyźnie, czuję się bardziej patriotką, dlatego tak mi miło było przebywać w tym domu, tak bardzo związanym z Polską.
Dalej postanowiliśmy ruszyć na Bebek. Jest to dzielnica, dość daleko, nad Bosforem, a naszym przeznaczeniem był Starbucks :) Znów za namową naszego kolegi, udaliśmy się właśnie tu, gdyż jego zdaniem jest to najpiękniejszy Starbucks na świecie. I muszę powiedzieć, że jest on cudowny, nad samym Bosforem, bardzo duży, przestronny. Ja w takich miejscach, mogłabym spędzać całe dnie, czytając, patrząc na Bosfor, słuchając muzyki i pijąc dobrą kawę.
Ale wypadałoby się na chwilę cofnąć. Szliśmy na Bebek, pomiędzy meczetami, czasem nad zatoką, po drodze odwiedziliśmy jeden z pałaców. W zwiedzaniu miast lubię właśnie te momenty, gdy się po prostu błądzi, spaceruje, zagląda w zakamarki i słyszy rytm miasta. Zauważyliśmy też dużo kościołów.
Bebek okazał się jednak znacznie dalej niż przypuszczaliśmy, dlatego  dalej złapaliśmy autobus, jak i z powrotem na Taksim, gdzie o 3.30 pm byliśmy umówieni z Urem.
Wspólnie razem poszliśmy do jego kolegi, który pracował w pobliskiej kawiarni, a może był właścicielem? Tu napiliśmy się tureckiej herbaty i pojechaliśmy na Ortakoy, do meczetu nad zatoką. Niestety, był on w renowacji, a podobno, jest on niepodobny do innych ;) no cóż, nie wszystko da się zobaczyć, a zmrok nad Bosforem wynagradza wszystko,a także wśród urokliwych uliczek..

Oddzielną historią od zwiedzania Istambułu, jest nasze życie w mieszkaniu z Memet hodzia i Aysze hodzia. Adrian śmieje się ze mnie, gdyż mam szczególne względy u mamy Alptu, której najwyraźniej brakowało córki. Tak więc suszy mi ona włosy, chce ze mną gotować, lepić "tureckie pierogi"... brrr czuję się osaczona i najchętniej całe dnie spędzałabym chodząc po Istambule. Z jednej strony jestem bardzo wdzięczna za gościnę, za to, że możemy tu mieszkać, a z drugiej strony mam już dość bycia zależną. Poznaję też coraz lepiej siebie i widzę, że jestem jedną z tych osób, które potrzebują swojej przestrzeni...
I ostatnia "przygoda". Właśnie tego dnia ubrałam sukienkę, która sięgała do połowy uda, nie była ona jednak "wyzywająca", w moim oglądzie tej sytuacji, jednak Memet hodzia, tata Alptu powiedział mi, że mam się przebrać. Był miły, ale było mi z tym źle. Gdzie jest granica między uszanowaniem ich kultury i zasad gościnności, a gdzie mojego ja, tego kim jestem? Wiem, że można się dużo rozwijać na ten temat, a tego nie chcę. Pora spać, więc dobranoc :)
szemrana okolica w której mieszkał Mickiewicz


Adam

widok z okna Starbusksa na Bebeku :)

Pałac w którym zmarł Ataturk ;)

Ur ze znajomym....

i nasza turecka kawa

chłopaki podtrzymują most






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz