Środa to nasz czas odpoczynku. Spaliśmy dłużej, tak bardzo tego potrzebowaliśmy.
Kemal przygotował dla nas bardzo dobre śniadanie i myślę, że było ono najdłuższe w moim życiu. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i zajadaliśmy pyszności.
Potem ruszyliśmy przejść się po mieście. Między uliczkami, po centrum, deptakiem nad morzem.
Samsun to miłe miasto, myślę, że dobre do życia.
Kolacja była w naszym wydaniu: kopytka i placki ziemniaczane, do tego belgijski deser.
W trakcie, gdy jedliśmy doszli do nas znajomi Kemala: Doktor, Mustafa (przyjaciel z dzieciństwa), turecka erasmuska ze Szwajcarii i kolejny kolega lekarz.
W takim składzie pojechaliśmy do nadmorskiej knajpki na piwo.
I tu czegoś się dowiedzieliśmy. Otóż Doktor wyjawił nam sekret: razem z Kemalem są parą...
Po powrocie do mieszkania, jeszcze przez długi czas rozmawialiśmy na ten temat. O tym, jak to jest. Kiedy zdali sobie z tego sprawę, jak trudno być mężczyźnie z mężczyzną w Turcji, tak muzłumańskim kraju, o życiu w ukryciu.
Nie są to łatwe tematy. Różne podejścia, od bardzo otwartej Sanne, umiarkowanej mnie, po Adriana, który jest przeciwny. Studnia bez dna.
Czwartek powitał nas deszczem. Mamy świadomość, że czas opuścić Samsun, który jest miejscem odpoczynku. Dobrze mi tu, podoba mi się atelier, bycie między obrazami i z tym deszczem za oknem.
Kemal przygotowuje śniadanie. Jest dobrym kucharzem, nic wielkiego, ale bardzo smaczne: ziemniaki smażone na patelni z jajkami. Potem wypijamy jeszcze turecką kawę i wiemy, że to najwyższy czas, żeby wyruszyć w drogę, dziś chcemy dotrzeć do Safranbolu.
Przyjeżdża Mustafa, razem ze swoją mamą i młodszym bratem. Odwożą nas na "wylotówkę", całe szczęście deszcz ucichł.
Jedziemy powoli, kawałek po kawałku, nie jest łatwo.
Dopiero po dłuższym czasie zatrzymuje się tir. Okazuje się, że to gruziński kierowca, bierze nas ze sobą. Zna trochę rosyjski, więc próbujemy rozmawiać. Mi ciężko zaufać, tyle historii słyszałam o kierowcach tirów, jestem czujna. Ale Adrian z łatwością nawiązuje kontakt, dostał nawet gruzińskie piwo w prezencie.
W ten sposób przejechaliśmy duży kawałek drogi. Gdy wysiedliśmy na parkingu było już ciemno i niestety zimno. Szanse marne. Nasz kierowca spotyka się z kolegami i razem mówią nam, żebyśmy poczekali jakąś godzinę, wtedy oni podjadą jeszcze kawałek, do dogodniejszego miejsca dla nas.
My próbujemy łapać, ale nic z tego.
Minęło trochę czasu, nasz kierowca woła nas do siebie, właśnie ruszają dalej i zabieramy się z nimi.
Myślę, że dla nas był to bardzo znaczący kawałek, w ten sposób jesteśmy na właściwej drodze. Na pożegnanie nasz kierowca mówi, ze jeśli nic nie złapiemy, mamy śmiało wracać do niego, przenocuje nas w kabinie. Dobry i szczery człowiek z tego Gruzina.
Ale my ruszamy dalej. Jest już niedaleko. Łapiemy samochody i jakieś 2 godziny później jesteśmy na miejscu :) W umówionym miejscu odbiera nas nasz kolejny host. Mężczyzna około 45, mówi, że będziemy mieć towarzyszy, którzy przyjadą w nocy, parę z Francji.
Przed snem zdradza nam jeszcze reguły panujące w tym mieszkaniu: nie palimy i nie zostawiamy nie potrzebnie zapalonego światła... no cóż.
A teraz czas spać :)
obrazy Kemala |
spacerując po Samsun |
w drodze |
poczciwy gruziński kierowca i piwo |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz