niedziela, 14 października 2012

Kapadokya

Zacznę od tego, że bardzo cieszy mnie fakt, że coraz więcej osób czyta tego bloga. Witam wszystkich, a w szczególności Was, nowi czytelnicy :)
A teraz do sedna, czyli Kapadocja. Jest piękna, zachwycająca, naturalna... ale od początku.
Zbiórka miała miejsce o 7 rano na naszym kampusie, nieopodal wydziału stomatologii. Poranna pobudka, obowiązkowa kawa i razem z Sanny zjawiłyśmy się na czas. Wycieczka została zorganizowana, dla naszej uczelni, Hacettepe University, i oprócz nas jechali sami Tureccy studenci. Bardzo fajnie odłączyć się trochę od grona erasmusów, bo nasze życie toczy się głównie w ich towarzystwie i pobyć z rdzennymi studentami.
Tu w Turcji trudno mi się przyzwyczaić do tego, że nic nie jest na czas. Czeka się na nauczyciela, na kierowcę, który pije herbatę, na nieśpiesznych studentów... Tak więc nasz poślizg był około godzinny. Postanowiłam, że przyjmuję to wszystko takim, jakim jest, nie chciałam, żeby moja niecierpliwość zepsuła ten dzień, bo był to bardzo fajny czas.
Podróż mijała przyjemnie. Studenci śpiewali piosenki, jeden czytał swoje wiersze. Na pokładzie autobusu dostaliśmy też niewielkie śniadanie i herbatę. Krajobraz za oknem przypominał pustynię, stepy.
Pierwszy nasz postój był w pięknym miejscu, nad solnym jeziorem. Biała powierzchnia soli, woda, przestrzeń. Powiedziano nam, że mamy 15 min do odjazdu, dlatego z Sanny biegiem rzuciłyśmy się w tamtą stronę, żeby zdążyć na czas.
To było cudowne miejsce, które zachwyca i napawa energią.
Wróciłyśmy szybko do autokaru, udało się, akurat 15 min. Ale co się okazało? Tureccy studenci właśnie skorzystali z toalet, zrobili zakupy i nieśpiesznie przemieszczali się w stronę jeziora... no tak ;)
Gdy autokar wystartował ponownie, minęły jakieś 2 godzin i byliśmy na miejscu. Dużo czasu spędziłyśmy z dwoma kolegami, którzy również studiują fizjoterapię i z którymi znałyśmy się już wcześnie, Mustafa i Halit. Poznałyśmy też koleżanki ze stomatologii. Niestety, dużą barierą jest język, gdyż Turcy słabo mówią po angielsku.
Zatrzymaliśmy się w pierwszym miejscu. Nie wiem jak to opisać. Prawdą jest, że są to "tylko" skały, jednak ich kształty są niewyobrażalne. Słyszałam, że kiedyś wierzono, że jest to dzieło duchów zmarłych, dla mnie to prawdopodobne.
Myślę też, że takie miejsca, to prezent dla nas ludzi od Boga. Daje je nam, żeby pokazać, że świat jest dobry i piękny.
Ruszyliśmy dalej, do kolejnych skał. Muszę się przyznać, że oprócz nich, moją uwagę przyciągały różne kramiki, stragany z pięknymi rzeczami. Mój problem jest taki, że chcę wszystko :) szale, kolczyki, torby, figurki. Byłam jednak silna i zadowalałam się fotografowaniem tego wszystkiego.
Przyszedł czas na obiad. Pojechaliśmy do specjalnej restauracji, gdzie serwują charakterystyczne jedzenie dla tego regionu. To też uwielbiam, podróże kulinarne ;) Restauracja była wykuta w skale, perfekcyjna obsługa i standardowo w tureckim stylu cztery dania. Zupa, fasolka z warzywami, ryż z warzywami, bardzo, bardzo słodki deser, chleb i woda.
Kolejny punkt programu, to miejsce, gdzie wyrabia się gliniane naczynia, ceramikę. Najpierw mieliśmy pokaz, jak to wygląda, a potem podziwialiśmi wielokolorowe cuda rąk ludzkich.
Dalej zwiedzaliśmy wnętrza skał, kiedyś mieściło się tam bardzo dużo kościołów.
Następnie miejsce, gdzie produkują wino i jego degustacja. Pierwszy raz, odkąd jestem w Turcji smakowałam wino. Było cierpkie i bardzo smaczne, aż mam ochotę na więcej.
I zwiedzanie jednego z historycznych miejsc. Nasi znajomi nie potrafili nam wytłumaczyć, co to dokładnie jest. Był to dom, połączony ze skałą, bardzo urokliwy, z tarasami, schodkami, fontannami. W pokojach były tradycyjne lalki tureckie, wystrój kuchni, sypialni.
I niestety, na tym nasza wycieczka się kończyła. Z autokaru podziwialiśmy dalej głazy, które przybierają różńe kształty na tle zachodzącego słońca i w dźwiękach tureckiej muzyki.
Dobrze byłoby zostać tu dzień dłużej, ale ogarnia mnie wdzięczność, że dane mi było to zobaczyć.
Był to bardzo dobry i piękny dzień.

solne jezioro zlewające się z niebem

uroczy wielbłąd, jedna z atrakcji turystycznych

drzewa życzeń z modlitwami do Allaha, z Mustafą i Sanny

a w takich miejscach można przesiedzieć cały dzień

pamiątek czar ;)



nasza restauracja

pod restauracją :)

a tak to się robi



tu smakowaliśmy wina



z autokaru... bye bye Kapadocja


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz