Podjeżdżamy kawałek po kawałku. Jest to mało uczęszczana droga, ale docieramy. Witamy się z naszymi znajomymi, wrzucamy do ich samochodu nasze bagaże i zaczynamy od Hierapolis. Kolejne starożytne miasto... Może to okropne, ale kolejne porozrzucane głazy już nie robią na nas wrażenia. Wędrujemy wśród nich leniwie, najbardziej podobał nam się starożytny teatr, bardzo dobrze zachowany.
Spacerowym krokiem dochodzimy do głównego celu przeznaczonego na ten dzień, wapiennych tarasów. Są cudem natury :)
A sama nazwa Pamukkale oznacza "bawełniany zamek". Wędrujemy wśród nich, nasze stopy oblewa raz zimna, raz ciepła woda. Jest to przyjemne.
Deszcz po raz kolejny daje się we znaki. Szybkim krokiem wracamy po nasze buty, następnie do samochodu. Nie szkoda nam nie zwiedzonego do końca Hierapolis, z uczuciem ulgi jedziemy samochodem do Ankary, naszego domu na ten czas.
Podróż mija spokojnie, jest długa. Ankara wita nas korkiem. Gdy wysiadamy na naszej ulicy wskakujemy jeszcze na kebapa aby zaspokoić głód...
To nasza podróż :) Nic dodać nic ująć.
Ola na tle Hieropolis |
Ola, Adrian, Claudia i jej chłopak ;) |
wapienne tarasy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz