Właśnie o tej porze nasz samolot ląduje w Ankarze.
Pisząc te słowa popijam turecką herbatę w uroczej tureckiej szklaneczce, bardzo mi się podobają. Od tamtego wieczora minęły już trzy dni. Jestem tu :) Przede mną i Adrianem jeszcze ok 4-5 miesięcy. I postanowiłam założyć tego bloga.
Od czego zacząć? Może, dlaczego tu jesteśmy? Adrian i ja jesteśmy studentami Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie i na nasz ostatni rok studiów postanowiliśmy wyjechać na studencką wyminę- program Erasmus. Po wielu godzinach zastanawiania się, załatwiania, rozmawiania padło na Turcję i na Ankarę. Tak się tu znaleźliśmy.
Postanowiłam nazwać tego bloga O WSCHODZIE SŁOŃCA ze względu na mój sen. Miałam go około rok temu, gdy jeszcze nie wiedziałam, że się tu znajdę. Był to piękny sen.Wschód słońca, niebo różowo- pomarańczowo- błękitne, ja z Adrianem siedzimy na dachu meczetu w dźwiękach modlitwy wśród wielu ludzi, wszyscy zwróceni jesteśmy w jedną stronę, w stronę wschodu słońca i oczekujemy... Czego? Nie wiem. Słyszymy też bębny. Wiem, że to Istambuł.
Tak jak to we snach, przebudzam się, ale z tym cudownym uczuciem pięknego snu. Macie tak czasem?
A teraz jestem tu. Wśród hałasu tureckiej stolicy, głosów zawodzeń, herbaty, pysznego jedzenia... mam nadzieję, że na opisanie tego wszystkiego przyjdzie czas ;)
19.25 lądujemy (czasu ankarskiego) . Poznajemy Vitka z Czech, który również jest studentem i przyleciał z nami z Wiednia. Odbiera nas Umit, turecki kolega zapoznany w Polsce, studiował na naszym AWF-ie w ramach wymiany. Ankara jest ogromna, trzy razy większa niż Warszawa. Leży w górach. Do centrum jedziemy godzinę. Postanawiamy coś zjeść. Idziemy do baru tureckiego i jemy coś podobnego do tortilli, popijamy to ajronem- turecki napój, połączenie jogurtu i wody. Jest bardzo miło, rozmawiamy. Jesteśmy w okolicy metra Kurtulus, to nasza stacja. Samochodem odbiera nas właściciel mieszkania, gdzie mamy się zatrzymać. Możemy zostać tu 2/3 dni lub wynająć pokój na stałe. Mieszka tu jedna dziewczyna, Belgijka- Sanny, również studiuje fizjoterapię. Zostawiamy nasze rzeczy i wychodzimy z mieszkania. Niedaleko nas jest akademik Umita, jak i kampus mojej tureckiej uczelni- Hacettepe Universias. Tak spotykmy Mucize, dziewczynę Umita. Razem idziemy wypić pierwszą turecką herbatę.
Gdy wracamy do mieszkania jest późno. Zmęczeni podróżą padamy na łóżko, nie przeszkadza nam, że jest ono jednoosobowe. Twardym snem sprawiedliwego przesypiamy kolejny wschód słońca, a dzień przywitamy dopiero o 10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz