Adriann i Sanny śpią, ja siedzę z kubkiem kawy i paroma czekoladkami, pisząc.
Muszę się Wam do czegoś przyznać... czuję się rozczarowana. Zatłoczoną i głośną Ankarą, studiami. Nie jest mi tu dobrze. Kurczę, miała być to moja ziemia obiecana, gdzie przeżyję moją przygodę, gdzie odnajdę siebie.
Na zegarku 5.26, a za oknem przerażający ezan.
(mamy to szczęście, że bardzo dobrze go u nas słychać...)
Wracając do moich nadziei, wiem, że to ciągle początek, że tyle przed nami.
Ale czego nie lubię? Tego miasta jak pustyni. Gorącego, suchego, betonowego, zatłoczonego, przy którym Warszawa wydaje się cicha i spokojna.
Turcy, pomimo ich całej serdeczności wzbudzają moją nieufność.
Nie lubię ezanu, którego dźwięk dobiega mnie pięć razy w ciągu dnia.
Studia, na których nie robimy za dużo, ale musimy spędzać tam jakieś sześć godzin pięć razy w tygodniu.
I tego, że męczy mnie angielski.
Jest mi już lepiej. chyba musiałam się tym podzielić, a najlepiej w języku polskim.
Tak naprawdę wiem, że będzie po prostu dobrze.
Więc teraz dla równowagi wypiszę 10 rzeczy, które tu lubię
1. jestem tu z Adrianem (tak, to lubię :))
2. moje obiady na Hacettep
3. Sanny z którą mieszkamy i z którą razem studiuję
4. nasze mieszkanie
5. To że mamy tu znajomych, Umita, który nam dużo pomaga
6. uczę się angielskiego i fizjoterapii, czyli tego, na czym mi zależy
7. zaczęłam prowadzić własnego bloga
8. wczoraj wyrabiając kartę ID studentki Hacettepe spotkałam bardzo fajnego Turka, który mówi po polsku i był w warszawskich Hybrdach
9. Życie tu zaskakuje, dzieją się fajne i niesamowite rzeczy
10. Tyle ciągle przede mną :)
Zjadam ostatnią czekoladkę, dopijam kawę i z nową energią wkraczam w kolejny dzień tu w Ankarze
"zachustowana" panna młoda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz